Ślązak
Dołączył: 26 Maj 2010 Posty: 437 Skąd: Polkwitz Krs. Glogau
|
Wysłany: 2016-12-12, 15:21 "Pożar mostu w Głogowie"
|
|
|
Serwus! Na łamach warszawskiego tygodnika ilustrowanego "Wędrowiec" (nr 47, 9 listopada 1891 r.) natrafiłem na relację z przebiegu pożaru mostu drewnianego w Głogowie. Interesujący materiał! Czy potrafilibyście wskazać dokładną datę i miejsce opisywanego wydarzenia?
Pełna treść artykułu (pisownia oryginalna):
Do rzadkich wypadków można zaliczyć spalenie się i to doszczętne mostu, który przecież możnaby ugasić, mając tuż pod ręką przeciwny żywioł, a więc wodę.
Taki właśnie pożar zdarzył się w końcu zeszłego miesiąca pod samym Głogowem, jednem z większych miast szląskich, położonem z lewego brzegu Odry.
Zanim o samej katastrofie powiemy, wypada przypomnieć, że Głogów był niegdyś stolicą udzielnego księstwa głogowskiego i, przechodząc różne koleje, w połowie zeszłego stulecia wraz ze znaczną częścią Szląska, oderwanego od Austryi, przeszedł pod panowanie pruskie.
Obecnie Głogów liczy z górą 20,000 mieszkańców, ma rozwinięty handel i przemysł, a pomimo zupełnego prawie zniemczenia, zachował dotąd jeszcze sporo charakterystycznych cech słowiańskich.
Wieść o strasznej katastrofie rozeszła się po mieście około godziny 9-ej rano, lotem błyskawicy.
Temu, że most na Odrze stoi w płomieniach, na razie nie wierzono, lecz wysoki słup czarnego dymu, widzianego w północnej części miasta, i gwałtowne bicie we wszystkie dzwony, potwierdzały smutną wiadomość.
Tysiące ciekawych pobiegło w stronę rzeki.
Oczom widzów przedstawił się groźny, lecz wspaniały widok: stumetrowej długości most, oparty na dwóch kamiennych i ośmiu drewnianych filarach, stał cały w płomieniach.
Ogień posuwał się z tak błyskawiczną szybkością, że robotnicy, kładący faszyny na przeciwnym brzegu, nie mogli zdążyć uratować swych rzeczy, złożonych na moście, chociaż odlegli byli od niego zaledwie o kilka kroków.
Po przybyciu straży ogniowej, cały most stał już w płomieniach, i tylko do pierwszego słupa możliwy był dostęp.
Rycina przedstawia chwilę, w której straż, po dostaniu się na most, wylewa całe strumienie wody, aby pożar ugasić.
Wkrótce woda pokrytą została zwęglonemi belkami, i wtedy jedna po drugiej załamywała się z trzaskiem.
Dwie godziny dokonywał zniszczenia ten straszny żywioł, a wszelki ratunek był już spóźniony.
Powód pożaru do tego czasu jest zagadką; domyślają się tylko, że przyczyną strasznego wypadku była nieostrożność któregoś z przechodniów; zapałka lub niedopałek papierosa, rzucony nad brzegiem, gdzie leżały meteryały do naprawy mostu, mogły wywołać katastrofę.
Trudno się więc dziwić wobec podobnego faktu, że np. u nas w Warszawie, w porze lata, wzbronionem jest, podczas przejścia przez most, palenie cygar i papierosów.
Spalony most pod Głogowem był zbudowany w 1825 r. i asekurowany na sumę 75,000 marek, więc fundusze miasta Głogowa nie poniosą żadnego uszczerbku.
Vester.
Źródło reprodukcji: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego (adres: http://bcul.lib.uni.lodz....rom=publication). |
|